Templariusze – skarby i tajemnice. Historia fenomenu.

Copyright: terezadelpilar art & architecture

Skąd się wzięła fascynacja średniowiecznym zakonem mnichów-rycerzy?

O świcie 13 października 1307 roku, w wyniku wcześniej zaplanowanej i skutecznie przeprowadzonej operacji policyjnej, której nie powstydziłoby się żadne współczesne autorytarne państwo, aresztowano we Francji większość tamtejszych członków Zakonu Templariuszy. Dzisiaj zakon ten moglibyśmy określić mianem prywatnej i ponadnarodowej korporacji o charakterze paramilitarno-finansowym. Biorąc pod uwagę potęgę i międzynarodowe wpływy zakonu, wydarzenie to było w owym czasie wielkim skandalem i sensacją, ale dało też początek trwającej stulecia fascynacji organizacją, która nawet jak na tamte czasy była dziwną mieszanką świeckich potrzeb i religijnych ideałów. Choć w zaledwie kilka lat po wydarzeniach z roku 1307 Zakon Templariuszy de facto przestał istnieć, jego historia, a zwłaszcza historia jego upadku, wciąż rozpala wyobraźnię i wielu z nas wprowadza na zawiłe ścieżki przygody…

 

Poszukiwania na srebrnym ekranie, pewuenowski fake news i nowi templariusze.

Moja fascynacja templariuszami rozpoczęła się jeszcze zanim obejrzałem świetny czarno-biały serial telewizyjny o przygodach Pana Samochodzika i jego poszukiwaniach zaginionego skarbu zakonników. Chcąc nie chcąc, od najmłodszych lat miałem przed oczami wiszący na ścianie miedzioryt przedstawiający “Bitwę pod Grunwaldem” Jana Matejki, który mój tata dostał jako nagrodę. Za diabła nie pamiętam za co była ta nagroda, ale wciąż widzę miniaturowe, misternie wyżłobione postacie rycerzy i dynamiczne sceny walki, po których wodziłem palcem, jakby odczytując alfabetem Braille’a i wchłaniając niezwykłą atmosferę magii, którą mistrz Matejko zawarł w swoim arcydziele. Wyjątkowe wrażenie robiła na mnie centralna postać wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego i jego desperacka walka na śmierć i życie. Pamiętam jak zadręczałem wszystkich pytaniami o losy mistrza, kim byli Krzyżacy, i dlaczego “my” musieliśmy z nimi walczyć, a podczas podwórkowych wojen z rówieśnikami chętnie przyjmowałem niewdzięczną i przez nikogo nie chcianą rolę Ulryka von Jungingena. Drugim dużym skokiem w świat średniowiecznych zakonów rycerskich była niepowtarzalna scena bitwy na skutym lodem jeziorze w filmie “Aleksander Newski” z roku 1938, gdzie wyjątkowo fantazyjnie przedstawieni Krzyżacy wpadają jeden za drugim, w pełnym rynsztunku na swych bojowych rumakach, w czarną otchłań wód jeziora. Ach, jak ja marzyłem wtedy o sięgnięciu w głąb tego jeziora i próbie odnalezienia tych niezwykłych zbroi i mieczy, lub choćby tarczy z czarnym krzyżem na białym tle. Podobnie było zresztą na filmie “Krzyżacy” z roku 1960, który oglądałem conajmniej kilkadziesiąt razy, napawając się niezwykłą atmosferą dzieła Aleksandra Forda i usiłując wychwycić najdrobniejsze szczegóły rycerskiego rynsztunku, ale też sporadyczne błędy ekipy filmowej. Moją ulubioną sceną, oprócz oczywiście samej spektakularnej i chaotycznej bitwy, był pojedynek Maćko z Bogdańca z Kuno von Lichteinsteinem, gdzie wspaniale ubrany i wyposażony, ciężkozbrojny krzyżak zapada się i powoli ginie w bagnie. Tu również marzyłem o możliwości odkrycia kiedyś takich rycerskich szczątków. Tak przygotowany wsiąkłem kompletnie w serial a później także w książki Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku, bo choć krzyżacy byli fenomenalni, groźni i bardzo wciągający (sic), absolutnie nic nie mogło się równać z tajemnicami które roztaczały się wokół Zakonu Templariuszy, a zwłaszcza zagadki ich ukrytego gdzieś skarbu…

Zacząłem czytać wszystko co można było w Polsce znaleźć na temat templariuszy, a nie było tego wtedy (lata 70 i 80 XX wieku) zbyt wiele. Pewne tropy można było znaleźć w pracach wybitnego polskiego mediewisty Tadeusza Manteuffla, pewne w popularyzatorskich książkach Edwarda Potkowskiego czy kilku innych autorów, ale wiedziałem, że bez znajomości języków obcych takie poszukiwania nigdy nie będą specjalnie owocne. Oczywiście chodziło mi niemal wyłącznie o kwestię skarbu, który moim zdaniem templariusze musieli gdzieś ukryć przed chciwym wzrokiem francuskiego monarchy. O dziwo, wyobraźni młodzieńczego poszukiwacza skarbów przychodziła w sukurs nauka – w tomie 7 trzynastotomowej Encyklopedii Powszechnej PWN, pod hasłem “Molay, Jacques de”, będącej króciutkim biogramem ostatniego wielkiego mistrza templariuszy, można było przeczytać, że (tak jak Nienacki twierdził w swojej fikcyjnej opowieści) mistrz do śmierci nie wyjawił swej największej tajemnicy. Ba, podczas pisania tego tekstu, sprawdziłem aktualną treść encyklopedii PWN online i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu oto co tam znalazłem:

  • Molay [molẹ] JACQUES deur. ok. 1243, Molay, zm. 11 III 1314, Paryż, 

templariusz, wielki mistrz zakonu templariuszy od 1298 (ostatni); do zakonu wstąpił ok. 1265, odznaczył się w Palestynie w czasie krucjat; 1307 uwięziony na rozkaz króla fr. Filipa IV Pięknego i poddany torturom, nie wskazał miejsca ukrycia skarbu zakonnego; spalony na stosie.

To był przełom. Gdy byłem nastolatkiem ten krótki wpis utwierdzał mnie w przekonaniu o sensowności poszukiwań skarbca mnichów-rycerzy i w zasadzie, wraz z biografią Heinricha Schliemanna, XIX wiecznego odkrywcy Troi i kilkoma innymi ważnymi dla mnie książkami, zdecydował o mojej bardzo krętej i wyboistej życiowej drodze. Bo czyż mogły się mylić autorytety z Polskiego Wydawnictwa Naukowego? To przecież nie jakaś tam współczesna Wikipedia, tworzona trochę przez wszystkich i nikogo, ale badacze z prawdziwego zdarzenia, naukowcy par excellence, zaproszeni do edytowania encyklopedycznych haseł. Jeżeli oni stwierdzają, że de Molay nie wskazał miejsca ukrycia skarbu to przecież tak właśnie musiało być. SKARB ISTNIAŁ Jak się okazało, było to bardzo błędne, po prostu nieprawdziwe i całkowicie nieuzasadnione stwierdzenie, które być może uszło uwadze zespołu edytorskiego w latach 60 XX wieku, kiedy encyklopedię opublikowano po raz pierwszy, ale jest wręcz skandaliczne jeżeli widzimy je w encyklopedii PWN online w roku 2022. Jest to jednak dość typowy przykład wpływu fascynacji Zakonem Templariuszy na kulturę masową, który jak widać jeszcze kilkadziesiąt lat temu przenikał nawet do publikacji naukowych. Choć już w XIX wieku powstało wiele dość rzetelnych opracowań dotyczących historii zakonu to dopiero od kilku dekad prowadzone są faktycznie solidne naukowe badania na temat niemal każdego aspektu działalności templariuszy, ze szczególnym uwzględnieniem okresu bezpośrednio poprzedzającego ich upadek oraz materiałów dotyczących wytoczonych im procesów. Wcześniej, informacje które docierały do Polski opierały się na niezweryfikowanych źródłach i chyba tylko tym należy tłumaczyć kuriozalny i wciąż funkcjonujący wpis w encyklopedii PWN. Pomimo coraz lepszego stanu badań, dominacja sensacjonalistycznych elementów w narracji o templariuszach jest wciąż bardzo widoczna.

Gdy w połowie lat 80 XX wieku los rzucił mnie poza Polskę, jednym z głównych bodźców zachęcających do nauki języka angielskiego stał się świeży wydawniczy bestseller “Holy Blood and the Holy Grail” (Święty Graal i Święta Krew), w którym trójka brytyjskich dziennikarzy niezwykle umiejętnie przeplatała fikcję z literaturą faktu. Pozorowane śledztwo historyczne, w którym templariusze grali rolę jednego z głównych podejrzanych, czytało się świetnie i nie dziwi fakt, że książka ta wywołała prawdziwą lawinę publikacji na temat domniemanych tajemnic templariuszy, znacznie wzbogaciła jej autorów i nawet dzisiaj znajdziemy ją na półkach w niemal każdej księgarni a autorzy sensacyjnych powieści tacy jak Dan Brown, czerpią z niej pełnymi garściami. W chwili gdy sięgnąłem po tę książkę po raz pierwszy nie miałem jeszcze umiejętności, które pozwoliłyby mi weryfikować zawarte tam informacje, choć podświadomie czułem, że poruszane tam wątki mistyczno-ezoteryczne odciągają raczej a nie pomagają w praktycznym rozwiązaniu zagadki skarbu templariuszy. Pomimo tego książka ta stała się dla mnie kolejnym impulsem do następnego etapu poszukiwań, który zaprowadził mnie między innymi na południe Francji i jej też zawdzięczam wiele ciekawych przygód. Szybko jednak, gdy miałem już dostęp do większej ilości materiałów i informacji, zorientowałem się, że ten brytyjski hit wydawniczy jest w zasadzie tylko sprytnie sklejonym zbiorem dość karkołomnych hipotez, zaczerpniętych z ukazujących się w latach 50 i 60 XX wieku książek francuskojęzycznych. Tych samych zresztą, które zapewne były także inspiracją dla Zbigniewa Nienackiego. Jak się okazało, w chwili publikacji “Holy Blood and the Holy Grail”, moda na templariuszy trwała we Francji już dobre sto lat. Była to więc tylko kwestia czasu kiedy moda to dotrze także na znacznie szerszy rynek anglo-saski i faktycznie, w roku 1982 ta wydawnicza bomba wybuchła na całego. Jeżeli chodzi o Polskę to biorąc pod uwagę to, że książka “Pan Samochodzik i Templariusze” została wydana w roku 1966, nie mamy się czego wstydzić, choć faktyczną modę na templariuszy w naszym kraju zapoczątkował raczej wyemitowany po raz pierwszy w roku 1972 serial telewizyjny. Prawdziwe owoce tej polskiej fascynacji widać jednak dopiero teraz, gdy kolejne pokolenie, które wychowało się na książce i serialu, dorosło i dorzuca swoją cegiełkę do informacyjnej piramidy dotyczącej templariuszy. To, że często, podobnie jak na Zachodzie, są to piramidalne bzdury, to niestety smutniejszy aspekt tej rosnącej wciąż fascynacji. Jest cała masa ludzi, którzy z bardzo różnych pobudek (wystarczy przypomnieć przykład prawicowego terrorysty Andersa Breivika) określają się mianem “nowych templariuszy”. Współczesna moda a właściwie szaleństwo na mnichów-rycerzy, którzy mieli rzekomo stać za największymi spiskami w dziejach i skrycie pociągać za sznurki politycznych intryg, skłoniło kiedyś Umberto Eco do sarkastycznego stwierdzenia: I Templari c’entrano sempre – templariusze mają coś wspólnego ze wszystkim. Dlaczego jednak tak bardzo fascynuje nas historia templariuszy i dlaczego wybieramy z niej głównie te aspekty, które nawet po pobieżnym zestawieniu źródeł nie mają pokrycia w faktach? Czy templariusze faktycznie byli strażnikami jakichś tajemnic, czy opowieść o tym jest tylko efektem naszych wyobrażeń i ekstrapolacją fantazji z efektownym tłem średniowiecza? A co z ich zaginionym skarbem – czy w ogóle istniał?

Ciąg dalszy nastąpi…

Zdjęcia: archiwum autora – Fundacja Poszukiwacze.org, terezadelpilar art & architecture (http://www.redbubble.com/people/terezadelpilar), filmfreedonia.com, wiki.

About admin 479 Articles
Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.