Grupa pasjonatów turystyki przygodowej kupiła bezludną wyspę na Karaibach.
“Coffee Caye” to nazwa miniaturowej bezludnej wysepki położonej u wybrzeży Belize w Ameryce Środkowej. Ten mierzący zaledwie pół hektara karaibski raj został zakupiony przez inwestorów-pasjonatów, początkowo skupionych wokół miłośników turystyki przygodowej z firmy Invasion.com, która oferuje podróże w miejsca trudno dostępne, strefy konfliktu itp. Akcję przeprowadzono w ramach zbiórki crowdfundingowej. Prawie setce osób udało się kupić wyspę za około 200 tysięcy dolarów. Ich celem jest przekształcenie posiadłości w demokratyczne mikropaństwo o nazwie “Księstwo Islandia” (Principality of Islandia), które będzie mieć własne prawa, walutę oraz oczywiście paszporty. Akcja prowadzona na stronie https://www.letsbuyanisland.com/ jest wciąż prowadzona, choć jej organizatorzy twierdzą, że skończy się gdy inwestorów będzie 150. “Władze” wyspy planują zbalansowanie ekologicznej turystyki z rozwojem finansowym.
Nie jest to pierwszy pomysł tego typu – Mikronację o nazwie “Księstwo Sealandii” (Sealand), znajdującą się na dawnej platformie przeciwlotniczej Fort Roughs z czasów II wojny światowej, położonej na Morzu Północnym w pobliżu Wschodniej Anglii, założył Roy Bates. W 1967 roku zajął on porzuconą przez marynarkę brytyjską platformę, służącą w trakcie wojny do obrony wybrzeża przed inwazją wojsk niemieckich. Aż do 1956 r., gdy platformy opustoszały po wycofaniu wojsk, stacjonowało na niej (i kilku podobnych) kilkudziesięciu uzbrojonych po zęby żołnierzy. W momencie zajęcia przez Batesa obiekt znajdował się na wodach międzynarodowych. Miało to ogromne znaczenie, ponieważ mógł on skorzystać z zapisów w prawie międzynarodowym o „porzuconej własności” i „ziemi niczyjej”. Brytyjskie władze, w obawie przed podobnymi przypadkami zajęć, zniszczyły pozostałe platformy. Roy Bates zmarł w październiku 2012 r. Władzę po nim przejął syn, Michael Bates. Głównym źródłem dochodów mikroksięstwa przez lata były zyski właśnie ze sprzedaży kolekcjonerskich monet. Na przełomie XX i XXI w. platforma stała się rajem na ziemi dla firm IT. Pojawiły się na niej serwery, które gromadziły treści nielegalne w innych państwach. Podobno obecnie na platformie ma zostać uruchomione internetowe kasyno. Od lat władze Sealandu sprzedają też gadżety swojego państwa, nadają odpłatnie szlacheckie tytuły i sprzedają paszporty – w ciągu pierwszych dwóch lat ich wydawania, sprzedano ich 160 tysięcy sztuk po 5700 dolarów każdy. Kwitnie również przemysł turystyczny. Coraz chętniej przyjeżdżają kolekcjonerzy pamiątek i amatorzy niecodziennych wypraw, pojawiający się tu chociażby ze względu na kuriozalność miejsca i całej sytuacji. Choć Roy Bates otrzymał prawo do władania księstwem na platformie, a Sealand spokojnie funkcjonuje i ostatnio staje się coraz bardziej atrakcyjne również dla biznesu, nie zostało nigdy uznane ani za suwerenny kraj, ani nawet jako quasi-państwo. Znalazło się zaś w jednej grupie z takimi tworami jak Seborga czy Hutt River, które w ogóle nie są elementem międzynarodowej polityki. Funkcjonowanie tego typu „księstw” możliwe jest dzięki postrzeganiu ich przez inne państwa jako swoisty folklor.
Źródła: letsbuyanisland.com, CNN, turystyka.wp.pl, wiki.