“Osobliwe wydarzenia mają miejsce w Katedrze Notre-Dame w Paryżu w poniedziałek po świętym Grzegorzu 18 marca 1314 roku. Katedra, której budowa rozpoczęta została w 1163 roku na miejscu starej świątyni Gallo-Rzymskiej, ciągle jeszcze była na etapie prac budowlanych i zdobniczych, jej budowa i wykończenia miały potrwać …prawie trzysta lat! Kiedy stały już nawy i fasada główna, były też wieże, to południowy fronton był jeszcze nie ukończony. Jeszcze nie wykończona stała się centrum religijnym i kulturalnym Paryża. Trwający w tym okresie prawie od siedmiu lat proces Zakonu Templariuszy zbliża się właśnie ku końcowi. Właśnie tego dnia będzie odczytany wyrok. Wyrok na ostatnich przywodców Zakonu. Oskarżonym jest Wielki Mistrz Jakub de Molay i prowincjał Normandii Gotfryd de Charnay oraz dwóch innych rycerzy zakonnych. Na placu przed Katedrą zgromadził się spory tłum gapiów chcących zobaczyć slynnych niegdyś rycerzy, zwycięzców w wielu bitwach stoczonych w obronie Grobu Pańskiego, jeszcze niedawno wielkich panów, dziś zgrzybiałych, nieszczęśliwych starców zniszczonych przez wielomiesięczne okrutne tortury, w trakcie których wydarto im przyznanie się do popełnienia największych zbrodni. Czterej nieszczęśliwi starcy, na których wyrok wydano zanim jeszcze rozpoczął się sąd, stali zachowując pozory siły i godności, tyłem do tłumu zgromadzonego przed Katedrą, a przodem do sądu kościelnego zasiadającego między szeroko otwartymi drzwiami głównego portalu. Na nim przedstawiony jest motyw “Sądu Ostatecznego”. Być może obraz ten przypominał skazańcom w ostatnich chwilach, iż to ich oprawcy trafią niedługo na sąd głęboko sprawiedliwszy niż ten ziemski, a przy tym bezlitośnie nieodwołalny. Może ten obraz natchnął Jakuba de Molay okrutną przepowiednią wypowiedzianą w godzinie śmierci. Ale nie uprzedzajmy faktów. Wyrok odczytany przez kardynała Albano zachowywał pozory łaski, skazując oskarżonych na dożywotnie więzienie z uwagi na przyznanie się do zbrodni …aby dzięki łzom skruchy uzyskali odpuszczenie grzechów. Protestuję! Cofam wszystkie wydarte na torturach oświadczenia. Oświadczam przed Bogiem, że nie jestem winien zarzucanych mi zbrodni. Głos Jakuba de Molay odbił się nagle od sklepienia katedry i powracał zdwojonym echem. Podobne szaleństwo ogarneło rycerza Gotfryda. Obaj wiedzieli, że wlaśnie podpisali na siebie okrutny wyrok śmierci, ważniejsza jednak stała się chęć pogodzenia się z własnym sumieniem.
Jeszcze tego samego dnia, w chłodny poniedziałkowy wieczór 18 marca 1314 roku, Jakub de Molay – wielki mistrz Zakonu Templariuszy wraz z prowincjalem Normandii Gotfrydem de Charnay po wielomiesięcznych męczarniach, w których wyrywano zeznania o najpotworniejszych zbrodniach i bluźnierstwach Zakonu, oddali ducha w płomieniach stosu na zachodnim krańcu paryskiej katedry Ile de la Cite, twarzami zwróconymi w stronę Katedry. Długie było konanie Wielkiego Mistrza, ale też siła nienawiści, która utrzymywała go przy życiu przez ostatnie miesiące była ogromna. Papieżu Klemensie!, Rycerzu Wilhelmie!, Królu Filipie! … Zanim rok minie powołuje was przed sąd Boży po sprawiedliwą karę. Przeklęci! Wszyscy przeklęci po trzynaste pokolenie waszego rodu! Ostatnie słowa umierającego w płomieniach starca skierowane były do trzech osob, które najbardziej przyczyniły się do zagłady Zakonu i męczarni ich przywodców. Dym wraz z klątwą rozwiał się po całej Francji spowijając ja mrokiem na ponad sto lat. W miesiąc po egzekucji umiera w Awinionie papież Klemens, wkrótce po nim rycerz Wilhelm de Nogaret – Strażnik Pieczęci, najbardziej znienawidzony, który bezpośrednio przyczynił się do zagłady Zakonu i śmierci ich przywodców. Wkrótce też w listopadzie tego roku odchodzi ze świata Filip IV Piękny. Przepowiednia umęczonego umierającego spełniła się. Współcześni nie mogli jednak przewidzieć, że to dopiero początek nieszczęść. Na tronie zasiadł najstarszy syn Filipa, Ludwik X, któremu współcześni pewnie nie bez przyczyny nadali przydomek Kłótnik. Ten niedługo również umiera bez męskiego potomka, podobnie jak jego dwaj bracia Filip V i Karol IV. Pierwotna dynastia wywodząca się od Hugona Kapeta wymiera. Rozpoczyna się spór o sukcesję. Wkrótce rozpocznie się wielka wojna z Anglią, która zrujnuje i strawi ogniem cały kraj. Wojna będzie trwała ponad sto lat. Oczywiście historycy wymyślili wiele przyczyn tej krwawej i wyniszczającej Francję wojny. Nie spotkałem się z żadnym historykiem łączącym wojnę stuletnią ze śmiercia Templariuszy na stosie, bo też nie interesują historyków metafizyczne abstrakcje. Wszak szkiełko i oko nie znajdzie żadnej paraboli łączącej oba wydarzenia. Na zachodnim krańcu wyspy, przy dzisiejszym moście Pont Neuf, niedaleko pomnika króla Henryka IV, jest zejście do przystani rzecznych stateczków. To miejsce było dawniej osobną wysepką i nazywało się kiedys Wyspą Kozią, potem Wyspą Żydowską. Schodząc mamy przed sobą tablicę: “W tym miejscu Jacques de Molay ostatni Wielki Mistrz Zakonu Świątyni został spalony na stosie 18 marca 1314 roku”.
Cytat: Edward Poskier “Tajemnice Katedry Notre-Dame”, City News 6/2010
Photo: Werner Burgstaller, Carlos Fonseca, archiwum redakcji.