Thesaurus, czyli polscy poszukiwacze – wywiad

wwwyw

 

Anna Prusińska – Jak to się zaczelo i w jaki sposób się poznaliście?

Igor Murawski – Od ponad 20 lat prowadzę różnego rodzaju grupy dyskusyjne i fora internetowe. W pewnym momencie stwierdziłem, że warto zacząć coś robić dla rodaków, którzy przyjeżdzają do Wielkiej Brytani i zastanawiają się jak tę pasję z Polski tutaj kontynuować, lub też po raz pierwszy stykają się z tematem poszukiwań skarbów. Dlatego w 2009, wraz z grupą przyjaciół, zdecydowaliśmy się założyć stowarzyszenie o nazwie Polski Klub Eksploracji Historycznej „Thesaurus”. W naszym składzie mamy wciąż połowę z ówczesnych członków założycieli a klub jest w tej chwili jedną z największych organizacji zrzeszających polskich poszukiwaczy skarbów.

wyw7

AP – Skąd się wzięła pasja? 

Błażej Lewandowski – Zawsze ciągnęło mnie coś do historii, ale dopiero na Wyspach zacząłem interesować się poszukiwaniami oraz śledzić co się dzieje w angielskich klubach itd. Na pomysł kupienia wykrywacza wpadł szwagier i po przyjedzie do Anglii kupiłem własny, popularny sprzęt , pieszczotliwie nazywany przez poszukiwaczy “kanarkiem”. Potem zacząłem szukać stowarzyszeń, z którymi mógłbym wybrać się na wspólne poszukiwania. W 2012 dołączyłem do „Thesaurusa” i reszta jak to mówią jest historią.

Bartłomiej Gaj – Pamiętam to jeszcze z dziecięcych lat. Zawsze była pasja do poszukiwania skarbów, odkrywania czegoś nowego, tajemnic, fascynacja bohaterami książkowymi i filmowymi. Moją główną pasją na początku były podróże i poznawanie nowych miejsc i klimatów. Również ważne stało się poznawanie ludzi o podobnych upodobaniach interesujących się historią i kulturą starożytną. Mój przyjaciel kupił wykrywacz metali i zabrał mnie ze sobą na poszukiwania a ja natychmiast złapalem bakcyla. Po przyjeździe na Wyspy, trafilem na forum „Thesaurus”, na którym poznałem członków klubu i tak rozpoczęła się moja przygoda.

wyw16

Anna Brzezińska – U mnie zaczęło się od Igora, który zabrał mnie i syna na plażę, na której pokazał nam jak wyglądają poszukiwania. Wcześniej nie byłam szczególną fanką historii a wykrywacz kojarzył mi się bardziej z saperem niż z poszukiwaniem złota. Coś mnie jednak naturalnie przyciągneło do poszukiwań, może dlatego że jako dziecko łowilam ryby, lubiłam szukać grzybów i teraz, po tym gdy zaczęłam chodzić z wykrywaczem metali, naturalnym stało się wypatrywanie czegoś nawet na ulicy. Później weszła w to historia i zanim się obejrzałam połknęłam haczyk.

wyw2

IM – Ja nie pamiętam kiedy nie szukałem, muszę się przyznać. Ktoś mi pomógł zrobić pierwszy wykrywacz i od tej pory tak to trwa. Indianę Jonesa jak najbardziej lubiłem, ale przede wszystkim był Pan Samochodzik i tego typu wcześniejsze inspiracje.

AP – Co najczesciej znajdujecie?

BL – Wszystko uwarunkowane jest od położenia geograficznego. Ten klub to wielka rodzina tylko rozsiana w różnych częściach kraju. Ja akurat szukam w West Yorkshire, okolice Leeds, więc u mnie teren jest nie orny ale bardziej trawiasty i przeważają pastwiska. Z tego powodu znajduję zwykle przedmioty do 300 lat wstecz, monety od czasów panowania Georga III po czasy wiktoriańskie i współczesne, choć czasami zdarza się znaleźć starsze rodzynki. Cieszą mnie każde poszukiwania i każda znaleziona moneta czy inny drobiazg.

BG – Mieszkam na południu, w West Sussex, więc aktywność od czasów Epoki Żelaza i czasów rzymskich była tu znaczna. W zależnosci od tego w jakim miejscu Wysp się znajdujemy, zakładając, że zrobilismy dobre przygotowanie do poszukiwań, możemy się spodziewać bardzo różnych znalezisk. Tam gdzie np. była dość duża aktywność celtycka i rzymska każdy chciałby znaleźć jak najwięcej artefaktów i monet z tych czasów, ale nie jest powiedziane że tak właśnie będzie. Oczywiście zdarzają się przedmioty czy monety ze złota czy srebra, ale także najzwyklejsze guziki, naparstki i inne przedmioty codziennego użytku. Wszystko jest uwarunkowane skutecznością przeprowadzonych badan poprzedzających wybór miejsca, w którym szukamy i przede wszystkim zależy od szczęścia, samozaparcia oraz sprzętu.

wyw4

AP – Które historie związane z odkryciami zapadły wam najbardziej w pamięć?

BL – Takich historii pamiętam kilka. Posiadam w swojej kolekcji średniowieczne i rzymskie monety, które znajduję w chwilach gdy uda mi się wyskoczyć w teren. Czasem jeżdzę na to samo pole w okolicach Yorku, oddalone od mojego domu o kilkadziesiąt kilometrów, na którym zorganizowaliśmy także klubowe Mikołajki. Lubię to miejsce. Pewnego dnia pojechałem tam tuż po pracy. Po którymś z kolei sygnale, wykopałem srebrną XIX wieczną monetę a po chwili dwie następne i złoty sygnet. Wszystko wykopane na 1m2. Dopiero w domu zajrzałem do starych map i okazało się, że dokładnie w tym miejscu w XIX wieku przechodziła ścieżka spacerowa. Może nie jest to zbyt spektakularne, ale była to dla mnie jedna z tych przygod, dzięki którym wracam do domu bardziej uśmiechnięty.

AB – Najlepiej pamięta się chyba swoje pierwszego znalezisko. Ja na swoim pierwszym razie miałam dobrego nauczyciela, który sprawił że czlowiek szedł na poszukiwania z nadzieją i wizją. Gdy dostałam już wykrywacz do ręki, nakopałam się gwoździ, kapsli, denek od puszek i innych śmieci. Szukaliśmy niedługo, może parę godzin, gdy odwróciłam się i stwierdziłam, że to mój ostatni sygnał i nie będę więcej kopać. Właśnie w tym momencie znalazłam bardzo cenną złotą, celtycką monetę. Początkowo myślałam, że to ziarenko kukurydzy. Podeszłam do Igora z monetą na dłoni i trzeba by widzieć jego minę – był po prostu w szoku. Ale to pierwszy dzień i przysłowiowe szczęście nowicjusza. Potem ciężko temu dorównać. Mieliśmy to szczęście, że pracowalismy kiedyś z archeologami w Gdańsku. Praca 6 dni w tygodniu, tylko niedziele były wolne i w pewnym momencie to hobby stało się zwykłą pracą i to już tak nie smakowało. Na gdańskiej starówce znajdowaliśmy wykrywaczami piękne i bardzo stare rzeczy, nierzadko ze złota czy srebra, ale nie dawało to już tej frajdy, kiedy idzie się na poszukiwania dla przyjemności.

wyw3

BL – Ilość godzin spędzonych na kopaniu jest adekwatna do tego ile ma się znalezisk, zawsze coś wyskoczy statystycznie. Oczywiście do tego trzeba mieć też szczęście – ja dopiero niedawno znalazłem swoją pierwszą celtycką złotą monetę.

BG – Najbardziej utkwił mi w pamięci dzień, w którym znalazłem swoją pierwszą celtycką monetę. Pamiętam, że było bardzo słonecznie i wiosennie i że całe pastwisko na którym prowadziłem poszukiwania było pokryte żółtymi kwiatkami – jaskrami. Kilka pierwszych godzin eksploracji nie przyniosło efektu i już mieliśmy wracać do domu gdy ostatni cel zupełnie mnie zaskoczył. Była to piękna złota celtycka moneta sprzed ponad 2000 lat. Pamiętam jak pięknie lśniła w słońcu.

IM – To zadziwiajace jak ważne jest szczęście, niezależnie od tego jak długo człowiek przygotowuje się do poszukiwan. Pamietam sytuację gdy mnóstwo czasu spędziłem z moimi poszukiwawczymi partnerami w archiwach i bibliotekach, śledząc trop który nas interesował, licząc na to że w końcu trafimy do skarbu. Po kilku miesiącach badań ruszyliśmy wreszcie w teren by zweryfikować naszą pracę i gdy dojechaliśmy na dość odludne miejsce, wyciągnąłem z bagażnika wykrywacz, włączyłem go i pierwszy sygnał był złotą monetą, o której tak długo marzyliśmy! Do tego, w tym samym momencie na bezchmurnym letnim niebie odezwał się grzmot błyskawicy. Takich chwil nie zapomina się do końca życia.

wyw13

AP – Z jakiego zakresu trzeba posiadać wiedzę żeby zostać poszukiwaczem?

BG – Praktycznie nie o wiedzę tu chodzi. Potrzebna jest pasja do historii, ale niekoniecznie tej wyczytanej z książek. Podstawowym narzędziem poszukiwacza obecnie jest internet, zaczynając od map, na których można wyznaczyć sobie jakiś teren gdzie sporo się działo w interesującym nas okresie. Szukamy starych dróg, karczm, fortów itp. Jako że mieszkamy na wyspie poszukiwania mogą dobywać się także na plażach. Tak zwany „research” to niezbędny element poszukiwań i jednocześnie zabawa i radosć. Jeśli dla kogoś poszukiwania są pasją i nieodłączną częścią życia codziennego, to przygotowania do poszukiwań trwają cały czas, choćby poprzez czytanie książek i prasy, próbując wychwytywac te informacje, które pozwolą nam poznać lepiej wybrane miejsce.

BL – Przydaje się także zmysł obserwacji i umiejętność swobodnego poruszania się po necie, bo tak jak Bartek już wspomniał, to jest teraz podstawowe narzędzie poszukiwaczy.

wyw10

AB – Ta pasja do historii może się dopiero narodzić i nie jest niezbędna do rozpoczęcia poszukiwawczej przygody. Przynajmniej ze mną tak było, ale gdy człowiek ma świadość, że wykopaną właśnie monetę czy pierścionek po raz ostatni przed nami miał ktoś w ręcę kilkaset czy czasami nawet kilka tysięcy lat temu, to robi niesamowite wrażenie.

IM – Poszukiwaczem może zostać każdy, ale nie każdy nim pozostanie. Choć gdy połknie się bakcyla czy dostanie się prawdziwej gorączki złota, w takim pozytywnym, niematerialnym znaczeniu, bardzo ciężko się z tego wyleczyć.

wyw8

AP – Jakie wyposażenie, sprzęt jest potrzebne i jak wygląda typowy dzień w terenie?

IM – Podstawą jest oczywiście wykrywacz metali. Na rynku jest co najmniej kilkadziesiąt modeli, od bardzo podstawowych i niedrogich do skomplikowanych i kosztujących tyle co mały samochód. Nie wykrywacz stanowi jednak o sukcesie a determinacja i cierpliwość poszukiwacza. Dlatego wśród najciekawszych odkryć zdarzały się te, których dokonywali początkujący poszukiwacze z wykrywaczem za 100 czy 200 funtów.

BL – Na nowym terenie dzień wygląda tak, że dojeżdżamy na wybrane przez nas miejsce, na którego przeszukanie otrzymaliśmy wcześniej pozwolenie od właściciela terenu, i rozpoczynamy poszukiwania z wykrywaczem, starając się chodzić w miarę dokładnie by poznać potencjał miejsca. Zwykle robimy to co najmniej kilka godzin, czasem w trudnych warunkach bo jak wiadomo brytyjska pogoda jest zmienna. Zapamiętujemy miejsca, na których pojawiają się ciekawsze cele, choć coraz częściej poszukiwacze używają podręcznych GPSów lub aplikacji w telefonie by precyzyjnie zaznaczać miejsce znalezienia.

wyw5

BG – Czasem ważna jest specyfika miejsca – na przykład na plażach odpływowych musimy oczywiście dostosować czas naszej wyprawy do pływów i poziomu wody, zachowując przy tym szczególną ostrożność aby nie zostać odciętym przez szybko wzbierającą wodę czy wpaść na ruchome piaski. Oprócz wybranego prze siebie wykrywacza, ważny jest także osprzęt dodatkowy taki jak narzędzie do kopania, plecak czy choćby odpowiednie buty lub kurtka. Tutaj także każdy wybiera to co mu najbardziej odpowiada, kierując się funkcjonalnością, wygodą i trwałością produktu.

AP – Czy możecie zatrzymać znaleziska? Czy posiadacie kolekcje?

AB – W Polsce oczywiście są z prawem rozmaite problemy, ale np. w UK przepisy mówią, że zgłaszać archeologom trzeba tylko skarby (z wyjątkiem Szkocji i Północnej Irlandii, gdzie obowiązują nieco inne przepisy), a więc naprawdę cenne przedmioty lub zbiory takich zabytków, ale w naszym klubie zachęcamy członków do zgłaszania wszystkich historycznych znalezisk. Archeolodzy potrzebują tylko wiedzy o tym gdzie zostały znalezione, więc fizycznie przedmiot należy zawsze do znalazcy i właściciela terenu. Tylko skarby są przejmowane przez muzea, ale wtedy znalazca otrzymuje bardzo chojną nagrodę, więc nic nie tracimy na zgłaszaniu naszych znalezisk. Ja lubię zostawiać sobie piękne dzwoneczki, tak zwane „janczarki”, czy ołowiane plomby z symbolami miast europejskich i dawnych domów kupieckich.

wyw14

BL – Zbieram niemal wszystkie znalezione przez siebie monety i drobiazgi. Mam już tego sporo, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i mam nadzieję, że kiedyś te przedmioty będę mógł przekazać dzieciom, w których mam nadzieję rozbudzić podobne pasje i zamiłowania do historii i poszukiwań.

BG – Podobnie jest i ze mną. Lubię otaczać się namacalną historią a każde znalezisko budzi konkretne wspomnienia i jest jak podróż w czasie. Poprostu lubię starocie. Zbieram wszystkie swoje znaleziska i eksponuje je na specjalnej półeczce. Jest ona dla mnie ważnym elementem wystroju mojego salononu. W najbliższej przyszłości planuje także przekazanie cześci znalezisk lokalnemu muzeum.

IM – Nie mam w sobie kolekcjonerskiej żyłki i raczej nie przywiązuję się do znalezisk. Ostatnio przekazałem nawet bardzo rzadką, piękną i znalezioną na Wyspach średniowieczną pieczęć do muzeum w jednym z niemieckich miast, skąd pochodziła. Cieszy mnie świadomość, że znalazła się we właściwym dla siebie miejscu i gdzie będzie podziwiana przez zwiedzających. Muszę jednak przyznać, że są znaleziska z którymi nie chciałbym się rozstać – należy do nich XVI wieczna złota obrączka, którą znalazła dla mnie Ania. Problem w tym, że teraz muszę się jej jakoś zrewanżować!

wyw9

AP – Na czym polega czlonkostwo w klubie? Kto może przystąpić i ilu jest członków?

BG – Do klubu może przystąpić każdy, kto zapozna się i zaakceptuje nasz Kod Poszukiwacza, w którym bardzo precyzyjnie określamy zasady postępowania podczas poszukiwań, takie jak zakopywanie za sobą dołków, zabieranie znalezionych na polu śmieci, współpracę z archeologami, wzajemną pomoc i solidarność itd.

BL – Na starcie pomagamy w uzyskaniu członkostwa także w brytyjskiej organizacji, która jest jakby federacją wszystkich klubów i stowarzyszeń w Wielkiej Brytanii i z którą blisko wpsółpracujemy. Członkostwo w klubie jest bardzo elastyczne i jest nam miło gdy koledzy i kolezanki wklejają na stronę zdjęcia znalezisk, dzieląc się z nami własnymi spostrzeżeniami i doświadczeniem. Fajnie jest też zobaczyć się na wspólnych zlotach. Po przyjęciu do klubu często zapraszamy nowych członków na własne pola i w ten sposób poznajemy się bliżej. Chciałbym podkreślić, że współpracujemy z każdym stowarzyszeniem i klubem, mającym podobne cele. Nasi brytyjscy przyjaciele bardzo sobie chwalą wspólne poszukiwania.

AB – W tej chwili mamy kilkuset członków z Polski i wielu innych krajów, w tym oczywiście są też panie poszukiwaczki. Poszukiwania to nie jest wyłączna domena mężczyzn i bardzo się cieszymy gdy dołączają kobiety. Nasze zloty to często wydarzenia rodzinne, gdzie wszyscy wspólnie się bawią a nie tylko szukają skarbów. Czasem obchodzimy czyjeś urodziny, rozmawiamy o życiu i codziennych sprawach itd.

wyw11

IM – Wykrywacz stanowi tylko jedno z narzedzi w arsenale poszukiwacza. Dla niektórych z nas nie jest to narzędzie najważniejsze. Chyba właśnie dlategow naszym klubie, oprócz typowych poszukiwań polegających na chodzeniu po polach ornych czy na innym terenie, gdzie można znaleźć drobne przedmioty, artefakty i monety, prowadzimy kilka projektów historycznych o bardziej „detektywistycznym” charakterze.

AP – Na czym polegają projekty klubowe? 

IM – Co roku, na specjalne zaproszenie Muzeum Pola Bitwy pod Grunwaldem, wraz z poszukiwaczami z Danii i Norwegii oraz kolegami i koleżankami z Polski, bierzemy udział w badaniach archeologicznych tej fascynującej bitwy. Niedawno wraz z archeologami brytyjskimi badaliśmy pole bitwy z czasów średniowiecznej Wojny Dwóch Róż. Jednak naszym głównym projektem, który prowadzimy już kilka lat, jest poszukiwanie najsłynniejszego pola bitwy w historii Wysp Brytyjskich, na którym starli się Rzymianie z Celtami. Miejsce to do tej pory stanowi jedną z najwiekszych zagadek archeologii i historii Europy. By rozwikłać tę tajemnicę korzystamy ze zdobyczy najnowocześniej technologii, np. zdjęć wykonywanych w technologi skanowania laserowego LiDAR. Zwykle prowadzimy naraz kilka projektów i np. poszukujemy śladów polskich lotników którzy brali udział w Bitwie o Anglię i szkolili się tu podczas II wojny swiatowej i tu też polegli w wyniku walk powietrznych czy wypadków lotniczych. Interesują nas ślady po polskich żołnierzach, którzy stacjonali na terenie Wysp Brytyjskich w czasie wojny. W klubie mamy też sekcję poszukiwań podwodnych, która ostatnio poszukiwała zatopionego ładunku złota na wraku zatopionym u wybrzeży Walii.

wyw12

AP – Czym się różnią poszukiwania w Polsce od poszukiwań w UK?

IM – Różnica jest dramatyczna. Nie będę się specjalnie mijał z prawdą jeśli stwierdzę, że dla większości z nas ta różnica jest wystarczającym powodem do emigracji na Wyspy. W Wielkiej Brytanii do poszukiwań wystarczy zgoda właściciela terenu. W Polsce legalne poszukiwania zabytków są obwarowane wieloma pozwoleniami, które naprawdę nie jest łatwo uzyskać. W efekcie ludzie albo się ukrywają albo kombinują jak tu ominąć przepisy. Znaleziska są prawie nigdy nie zgłaszane a te bardziej spektakularne najczęściej lądują w szufladzie albo są sprzedawane na czarnym rynku za granicą. I mówimy tu o kilkudziesięciu tysiącach poszukiwaczy, którzy funkcjonują w takiej strefie cienia. Mój przykład jest typowy – jakiś czas temu wytoczono mi proces ponieważ zgłosiłem znalezienie skarbu niewłaściwej osobie. Mimo tego, że bezpośrednim skutkiem mojego odkrycia była wyprawa archeologiczna zakończona spektakularnym sukcesem, przez kilka lat ciągano mnie po sądach. Nasz klub powstał między innymi po to by pomagać naszym kolegom i koleżankom w Polsce walczyć o uczciwe prawo. Jest to jeden z głównych celów organizowanego przez naszą organizację corocznie spotkania poszukiwaczy o nazwie „Poszukiwania Bez Granic”, które w tym roku organizaowaliśmy wspólnie z brytyjskimi poszukiwami na południu Anglii. Zapraszamy wtedy gości z Polski i innych krajów i oprócz poszukiwań prowadzimy też dyskusje o możliwościach zmiany prawa w naszym kraju. Mamy nadzieję, że kiedyś nasza praca przyniesie owoce.

AP – Dziekuję za rozmowę!

Z klubem PHEC „Thesaurus” można się skontaktować poprzez stronę www.thesaurus.com.pl , lub profil na Facebooku: https://www.facebook.com/PHECThesaurus/

PS – Dziękujemy redakcji “Gońca Polskiego” za możliwość publikacji oraz wszystkim autorom wykorzystanych zdjęć. wyw6

wyw15

1wyw

About admin 479 Articles
Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.