Szczęśliwa trzynastka – piekielny rejs na “Wdowim Szlaku”

unnamed

Luty 1941

Dokerzy w Middlesbrough uwijali się nerwowo, żuraw opuszczał właśnie olbrzymi czołg Churchill do ładowni nowego statku SS “Tobruk” na którym zwisała smętnie biało czerwona bandera. Nazwa statku była właśnie zamalowywana przez marynarzy. Taki był rozkaz dla wszystkich statków i okrętów, które miały płynąć w konwojach. Jeden z marynarzy obserwujący manewry dźwigu dopingował pod nosem

– W dół, w dół.. jeszcze troszkę w lewo, w lewo baranie. Jużeś pierdolnął!

Do obserwującego podszedł kucharz z zaczerwienioną twarzą.

– Nie wiem czy dotrzemy z tymi gratami do portu przeznaczenia.

– Damy radę, krypa nowa, kapitan też nie stary, ale za to jary.

– Chłopaki od radia mówią, że nasz konwój ma numer trzynaście.

Marynarz spojrzał się krzywo na kuchcika i splunął przez lewe ramię. Chciał coś jeszcze rzec odchodząc, ale machnął na niego ręką.

Konwój do Murmańska o oznaczeniu PQ 13 zaczynał się pechowo najbardziej piekielną trasą, w dodatku w najgorszą pogodę. Wszystko na nim było młode – młoda załoga odebrała go wprost ze stoczni, tryskający optymizmem czterdziestotrzyletni kapitan Bronisław Hurko był też jak na standardy floty młody, nowe silniki, nawet załadunek – sprzęt z “Lend-Leasu” dla Związku Radzieckiego, był nowiuteńki . Ten konkretnie typ statku znany jako “Empire”, powstał na potrzeby wojenne i zasadniczo przeznaczony był na kilka lat eksploatacji.

 

Nieskomplikowane konstrukcje przeznaczone do krótkotrwałego, ciężkiego orania oceanów, produkowane seryjnie w setkach sztuk. W czasie niecałych dwóch tygodni jednostka została tworzona w stoczni od stępki po maszt.

Załoga nawet nie zdążyła się odpowiednio zaznajomić ze statkiem, kiedy dołączyła do konwoju na trasie zwanej Wdowim Szlakiem. To był dziewiczy rejs, wśród mgły, śnieżycy, sztormowych fal, wyjącej wichury, w takich warunkach młodzi marynarze polskiej floty handlowej poznawali tajniki swojego zawodu i uczyli się wyczuwać swój statek niczym dobry jeździec rumaka. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, że trwała cały czas nierozstrzygnięta Bitwa o Konwoje i panowało nieustanne napięcie nerwowe spowodowane surowym reżimem na pokładzie. Ciągłe wypatrywanie zagrożenia ze strony U-botów i Luftwaffe wpływał dodatkowo negatywnie na psychikę młodej załogi, która czuła się jak zaszczute zwierze przeciwko któremu sprzysięgły się wszystkie piekielne moce. Drugie po pogodzie postanowiły wydać bitwę masywne Churchille w ładowni “Tobruka” – przez sztorm luzowały się ich mocowania i pancerne kolosy zaczęły jeździć po ładowni, grożąc naruszeniem stateczności i zmiażdżeniem ludzi, którzy je próbowali okiełznać. W przerwie pomiędzy sztormami konwój został namierzony przez zwiadowczy samolot rozpoznawczy, w efekcie czego niemieckie U-Booty zatopiły cztery statki z konwoju.

I znów nagłe pogorszenie pogody wzięło w objęcia sztormowego tańca statek tak już oblodzony, że przypominał górę lodową.

unnamed 2

Grupka młodych marynarzy postanowiła przebłagać Neptuna i poświęciła butelkę najlepszej Whisky jaką mieli, rzucając ją w rozszalałe fale. Bóg oceanów wzgardził podarunkiem i rzucona pod wiatr flasza wróciła, roztrzaskując się o pokład. Jednak widać same dobre chęci załogi uspokoiły morskiego tyrana bo sztorm ucichł. Nagle się okazało, że “Tobruk” pozostał sam na bezmiarze wód a konwój rozproszył się gdzieś po bezkresie. Dopiero pod koniec dnia niewielki eskortowy patrolowiec pomocniczy “Blackbird”, który był tak naprawdę uzbrojonym kutrem rybackim, dołączył do bezbronnego drobnicowca i razem obrali kurs na Murmańsk. Niestety już w parę godzin później niewielki “Blackbird”, ochraniając “Tobruka”, rzucił się do walki z

niemieckim okrętem podwodnym, zarzucając go bombami głębinowymi. Jego zacietrzewienie by zatopić wroga było tak duże, że zostawił ochranianą jednostkę i zapuścił się za przeciwnikiem. “Tobruk” podążał dalej dużym łukiem, już samotny, do portu w Murmańsku.

Młody marynarz, stojący obok działka przeciwlotniczego nazywanego powszechnie Pom-Pom, nie odrywał oczu od lornety, nawet kiedy posłyszał czyjeś kroki, które miażdżąc lód chrupały obok niego. Odwrócił się jednak na chwilę, kiedy do nosa dotarła woń kawy.

– To nie erzac? – Upewniał się zdziwiony.

– Kapitan kazał wydać prawdziwą kawę, na nocną wachtę. Już tylko pięćdziesiąt mil do Murmańska. – Kuk był dumny jak by to było tylko jego zasługą.

– Zaraz zmierzch.- Czujny elektryk a teraz pełniący obowiązki amunicyjnego okutany po sam nos, w skrzypiącym od lodu sztormiaku, wynurzył się zza działka. Wyglądał jak śniegowy bałwan z czerwonym od zimna nosem, wyciągnął rękę po parujący kubek i bezceremonialnie siorbał ożywczy i gorący płyn.

Marynarz podniósł okular lornetki do oczu mamrocząc pod nosem – Jakieś ptaszyska?

– Może wrony ze swastyką na ogonie? – Uśmiechnął się kuchcik.

– Samoloty! Samoloty na sterburcie, na dziesiątej!

– Stukasy! Siedem sztuk! – Ktoś krzyknął donośnym basowym głosem.

903262

Elektryk rzucił się do Pom-poma obryzgując kuchcika kawą, zaraz też podbiegł kierujący ogniem dyżurujący.

Siedem Junkersów teoretycznie powinno załatwić problem pogrzebu załodze pojedynczej handlowej jednostki. Zaatakowały bez namysłu bezbronny statek, spadły bomby, działka pokładowe odpowiedziały o dziwo precyzyjnym ogniem słabo wyszkolonej załogi. Huk detonujących obok kadłuba bomb był dla “Tobruka” niczym seria uderzeń w brzuch dla wytrawnego boksera, niby da się wytrzymać, ale wytrzymałość jednak jest już mniejsza. Pod pokładem tony materiałów wybuchowych, wystarczy jeden jedyny celny cios i statek rozleci się w potężnym wybuchu. Któryś ze Stukasów rozbłysnął ogniem i zwalił się do morza, drugi szykujący się po zrzuceniu bomb do ostrzelania statku, zakopcił i snując smugę czarnego dymu zrezygnował z ataku, skręcił i uciekł. Nic mu to jednak nie dało bo nie doleciał już do lądu. “Tobruk” bronił się zajadle, wykonując szaleńcze manewry całą mocą maszyn i zionąc ogniem plotek. Jednak jedna bomba przebiła się przez krawędź kadłuba, na szczęście wybuchając już w morzu za burtą. Było blisko, metr obok i ładownia z Amatolem. Widząc celny ogień przeciwnika reszta bombowców zawraca.

 

Tobruk zrodzony przez wojnę, ochrzczony przez wichry i huragany, nazwany na cześć bohaterskiej twierdzy, udowodnił że jest prawdziwym morskim twardzielem. Korzystając z dobrego nastroju załogi jeden z marynarzy przyznał się, że w ofierze dla Neptuna zamiast Whisky była herbata, ale uszło mu to jakoś na sucho.

Z konwoju PQ 13 na dziewiętnaście handlowych jednostek pięć spoczęło na ciemnym i zimnym dnie. Drobnicowiec dopłynął do redy, a potem zacumował przy nabrzeżu portu docelowego. Załoga odetchnęła z ulgą, ale port w Murmańsku, który jest jako jedyny wolny zimą od lodu, był w zasięgu bombowców Luftwaffe startujących z Norwegii i nieustannie atakowany bombami przypominał pole bitwy. Unieruchomiony przy nadbrzeżu “Tobruk” jest łakomym kąskiem. Piekło nalotu, huk który rozsadza bębenki w uszach, bomby, działa przeciwlotnicze, jazgot kaemów.

Wstrząs podrzuca statkiem, pożar na pokładzie powoduje, że załoga ewakuuje się na nabrzeże. Statek jest przecież nierozładowany a pod pokładem tony materiału wybuchowego i amunicji. Kuchcik wybiegł spod prysznica cały namydlony i nagi na pokład, ślizgając się na trapie pobiegł do schronu. Palący się statek sam się na szczęście ugasił osiadając na dnie basenu, prawie cały pokład jest pod wodą. Statek został urzędowo spisany na straty jako wrak.

unnamed 1

Załoga i kapitan Hurko jednak nie ustaje w przekonywaniu kogo tylko może żeby ratować “Tobruka”. Skoro urzędowo się nie daje, próbują nie urzędowo, błaganiem, przekupstwem, nękaniem wojennego kapitanatu portu i zaklinaniem się na bolszewickie sumienie urzędników. W końcu Rosjanie ulitowali się nad upierdliwymi marynarzami. Przy nieustających nalotach i spadających bombach rozładowano statek, podniesiono go i lawirując pomiędzy wrakami odholowano na mieliznę, potem zaś do przepełnionego doku remontowego, aż w końcu naprawa. Wszystko to trwało sześć miesięcy przy ustawicznym bombardowaniu w lodowatym zimnie. Heroiczna szarpiąca nerwy akcja wśród płonących i walących się zabudowań portowych i tonących statków. Udało się, statek wyremontowano, popłynął do Archangielska dołączając do konwoju o neutralnym numerze QP 14. Trzynastka dalej mu towarzyszyła – statek wypłynął w rejs 13 Listopada, mając 13 pozycję w szyku, a rejs powrotny do szkockiego Loch Ewe trwał dokładnie 13 dni. Z tego konwoju na piętnaście jednostek handlowych nie dopłynęły do portu przeznaczenia cztery. Stracono też dwa okręty wojenne eskorty.

3CD6C39E00000578 4191966 The amazing story of Officer Walter Sitek can now be told in ful a 3 1486253232218

“Tobruk” był naszym małym polskim wkładem w Konwojach Śmierci na Wdowim Szlaku. Dno Morza Barentsa i Oceanu Arktycznego zostało już na zawsze lodową mogiłą dla 829 marynarzy flot handlowych i 1944 flot wojennych, ich stalowe groby są stanowiskami archeologicznymi dla przyszłych pokoleń. Warto zauważyć, że w 1944 roku wygrano ostatecznie Bitwę o Konwoje, która trwała w przybliżeniu około 800 dni. I jak tu nie wierzyć w magię liczb?

A Tobruk? Załoga za ten rejs dostała 12 krzyży walecznych (złośliwi mówią że miało być 13), i statek poszedł znów tyrać w konwojach. Stał się sławny w marynistycznej literaturze fachowej jako ciekawostka. Otóż już w 1950 roku 11 stycznia podczas sztormu powyżej 10 w skali Beauforta, na statku puściły kotły. Bez sprawnego napędu, z pustymi ładowniami, zaczęło go niebezpiecznie znosić w kierunku skalistego przylądka Finistère. Załoga, przy przechyłach do 40 stopni, falach i porywistym sztormowym wietrze, uszyła z brezentu od pokryw ładowni na pokładzie żagiel. Ten wciągnięty na olinowanie statku wyprowadził go z śmiertelnej opresji w… piątek 13 stycznia. Było to pierwsze i ostatnie na świecie użycie żagla na pełnomorskim drobnicowcu. Stary Tobruk jeszcze raz oszukał Neptuna.

Marcin Szyszkowski. 

 

Copyright © 2017 Marcin Szyszkowski. All rights reserved. Wszystkie prawa zastrzeżone.

Zdjęcia: redakcja, Associated Press, Wiki, Royal Navy Archives.

About admin 479 Articles
Igor Murawski - badacz historii, publicysta, tłumacz literacki, przewodnik. Uwielbia rozwiązywać historyczne i archeologiczne zagadki. Podróżując poszukuje zaginionych skarbów i zapomnianych przez ludzi i czas miejsc. Pracuje nad kilkoma projektami, łączącymi pasję do historii z eksploracją.